sobota, 18 kwietnia 2015

Sesja terapeutyczna nr 4

"I don't know where I belong
I don't know where I went wrong"

XXI wiek.

Wiek ogromnego rozwoju komunikacji i niewyobrażalnego zaniku kontaktów międzyludzkich.
Wiecie o czym mówię - możemy porozumieć się z ludźmi na końcu świata, telefony/komputery/tablety. Jednak nie ma to żadnego związku z jakością naszych rozmów. Rozwój technologii daje nam bardzo wiele, ale ma też swoją cenę.

Ale dzisiaj nie o tym. Mam rozwiązywać tu swoje problemy, więc przybliżę Wam czym dla mnie jest XXI w.

Po pierwsze - na pewno nie tym wiekiem w którym powinnam się urodzić. Nie wiem czy dużo ludzi ma podobne odczucia, ale nie pasuje tu. Może to niezbyt popularny pogląd, ale kobiety moim zdaniem idą w złą stronę z całą tą samodzielnością. Mężczyźni z drugiej strony pozwalają na to i sami nie podejmują żadnej inicjatywy.
Nie wiem - może to te książki? Ale mężczyzna powinien być mężczyzną. Codziennie spotykam facetów, którzy nie potrafią skleić zwykłego zdania w rozmowie. Idę z takim i milczymy dopóki ja czegoś nie powiem, bo facet jest zbyt nieśmiały/niepewny/nudny(?) żeby zainteresować kobietę. Co się stało z mężczyznami, którzy czarowali i robili wszystko byle zdobyć lub przynajmniej rozbawić dziewczynę? Chciałabym żyć w czasach, kiedy to mężczyzna starał się o kobietę. Kiedy nie nosili rurek, różowych koszul i nie narzekali bo ojciec zmusił ich do pracy.
Ale nie chodzi tu tylko o mężczyzn. Ktoś powiedział kiedyś, że aby zdobyć gentelmena - najpierw musisz być damą. Coś w tym jest. Stałyśmy się płcią, która przestała krępować się przekleństw, picia, palenia i niezależności w życiu. I okej, nie chcę tutaj nikogo krytykować, mówię tylko w swoim imieniu ( jako osoba, która robi właśnie to wszystko co "nowoczesne" kobiety" ) - nie odpowiada mi to, nie chcę tak żyć.

Czy naprawdę bycie kobietą, która opiekuję się dziećmi i domem jest czymś zawstydzającym? Czy to, że kobieta nie ma najwyższego wykształcenia świadczy o jej głupocie? Czy pragnienie bycia podporą dla rodziny i tworzenie miejsca w którym czują się dobrze jest aż tak złe?

Szczerze? W sekundę zamieniłabym moje obecne życie na to, co ludzie mieli kiedyś. Telefony, komputery, całą tą wolność w ubiorze i zrozumienie społeczeństwa, gdy chcesz żyć bez męża czy dzieci. Poświęciłabym cząstkę tej wolności, o którą walczyliśmy a która zaślepiła nas tak, że przestaliśmy zauważać co jest w życiu ważne. Rozmowa z drugim człowiekiem, popołudnie z rodziną spędzone na czytaniu książek, spacer z psem.

Pewnie pomyślicie teraz - "hej, ale ja tak robię! wszystko to jest możliwe"
Ja wiem, są ludzie tacy jak ja, którzy próbują pamiętać o tym co powinno być dla nas ważne. Ale jest też reszta.

Reszta, która umie żyć tylko w ten sposób. Reszta, której nie da się unikać. To ludzie, którzy są naszymi przyjaciółmi, znajomymi, rodziną. Nie umiem mieć do nich pretensji - odpowiada im to, są szczęśliwi. I myślę czasem, że im zazdroszczę. Byłoby o wiele prościej, gdybym mogła po prostu zaakceptować to, czego nie mogę zmienić.
Ale nie potrafię i na tym etapie życia już chyba nie umiałabym stać się taka jak oni. 

Co więc mi pozostało?
Hm?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz